Nagle zawiał mocny wiatr, który pociągnął za sobą zapach Jake'a.
Do moich nozdrzy doleciał zapach męskich perfum. Hugo Boss. Rozpoznałam je niemal od razu.
Dlaczego Jake się tak zachowuje?
-Możesz mi powiedzieć o co chodzi?- zapytałam po kilku minutach niezręcznej ciszy.
-Nie chce przeszkadzać tobie i temu kolesiowi, ale uważaj na niego. Cześć.- powiedział i ominął mnie.- A i przeproś Roberta, że nie przyjdę na kolację- powiedział przez ramię. Odszedł. Nie! Nie pozwolę mu odejść.
-Jake, zaczekaj- znów do niego podbiegłam. Chłopak zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. Spojrzałam mu w oczy i powiedziałam:- Jesteś dla mnie cholernie ważny, zrozum to. A Andy? Zwykły znajomy. Nie wiem co pomyślałeś, ale tylko gratulowałam mu wygranej w meczu. Ja chyba się zakochałam... w tobie.- spuściłam głowę i zrozumiałam, że po prostu się wygłupiłam. Nic nie znaczylam dla Jake'a. Odwróciłam się na pięcie i odeszłam w stronę szkoły. Stał tam mój samochód i nagle ujrzałam Andy'ego, pomachał mi, ale ja nie miałam siły, żeby mu odmachać. Wtedy znów poczułam zapach Jake'a i jego dotyk na moim ramieniu. Odwrócił mnie w swoją stronę i mocno przytulił.
-Zapomnij...
-Nie, nie zapomnę- przerwał mi chłopak.- Właśnie to chciałem usłyszeć. Wiem, że nie byłaś pewna swych uczuć do mnie. Carter mi powiedział. Wkurzyłem się, kiedy zobaczyłem jak całujesz tego kolesia.
-Ale.. to był tylko zwykły przyjacielski pocałunek, w policzko.
-Wiem i przepraszam, że tak zareagowałem. Po prostu... ja cię kocham, rozumiesz?- spojrzał mi prosto w oczy, a po moim ciele przeszlo milion drgawek.- Tak, ja cię kocham- powiedział to jeszcze głośniej niż przed chwilą.
-Ja ciebie też- odpowiedziałam.- Czy to znaczy, że możemy dołączyć do Roberta i Cartera?
-Tak, chodźmy- pociągnął mnie za rękę w stronę samochodu.
Wsiadłam za kierownice i odjechaliśmy w stronę restauracji 'Essuelte'.
-Wiesz, jutro jadę do szpitala. W końcu zdejmą mi gips- odezwal się chłopak, wskazując na rękę.
-To dobrze- uśmiechnęłam się do niego.
Po kilku minutach bylismy już na parkingu przed budynkiem. Restauracja była bardzo ekskluzywna, tylko do takich chodził mój ojczym. Weszliśmy do środka. W korytarzu przywitał nas mężczyzna, któremu powiedzielismy, że chcielibyśmy dołaczyć do pana Reynoldsa. Zaprowadził nas do czteroosobowego stolika.
-Siadajcie dzieci- wskazał dwa wolne miejsca Robert. Usiedlismy i dostalismy menu. Po kilku chwilach złożyliśmy zamówienie, a kiedy odszedł kelner, Robert znów się odezwal:- Mam dla was wiadomość- wskazał palcem na mnie i Cartera.- Wyjeżdżam do Francji na przynajmniej półtora roku, a wy razem ze mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz