expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

Strony

sobota, 18 października 2014

Rozdział czternasty

Nagle zawiał mocny wiatr, który pociągnął za sobą zapach Jake'a.
Do moich nozdrzy doleciał zapach męskich perfum. Hugo Boss. Rozpoznałam je niemal od razu.
Dlaczego Jake się tak zachowuje?
-Możesz mi powiedzieć o co chodzi?- zapytałam po kilku minutach niezręcznej ciszy.
-Nie chce przeszkadzać tobie i temu kolesiowi, ale uważaj na niego. Cześć.- powiedział i ominął mnie.- A i przeproś Roberta, że nie przyjdę na kolację- powiedział przez ramię. Odszedł. Nie! Nie pozwolę mu odejść.
-Jake, zaczekaj- znów do niego podbiegłam. Chłopak zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. Spojrzałam mu w oczy i powiedziałam:- Jesteś dla mnie cholernie ważny, zrozum to. A Andy? Zwykły znajomy. Nie wiem co pomyślałeś, ale tylko gratulowałam mu wygranej w meczu. Ja chyba się zakochałam... w tobie.- spuściłam głowę i zrozumiałam, że po prostu się wygłupiłam. Nic nie znaczylam dla Jake'a. Odwróciłam się na pięcie i odeszłam w stronę szkoły. Stał tam mój samochód i nagle ujrzałam Andy'ego, pomachał mi, ale ja nie miałam siły, żeby mu odmachać. Wtedy znów poczułam zapach Jake'a i  jego dotyk na moim ramieniu. Odwrócił mnie w swoją stronę i mocno przytulił.
-Zapomnij...
-Nie, nie zapomnę- przerwał mi chłopak.- Właśnie to chciałem usłyszeć. Wiem, że nie byłaś pewna swych uczuć do mnie. Carter mi powiedział. Wkurzyłem się, kiedy zobaczyłem jak całujesz tego kolesia.
-Ale.. to był tylko zwykły przyjacielski pocałunek, w policzko.
-Wiem i przepraszam, że tak zareagowałem. Po prostu... ja cię kocham, rozumiesz?- spojrzał mi prosto w oczy, a po moim ciele przeszlo milion drgawek.- Tak, ja cię kocham- powiedział to jeszcze głośniej niż przed chwilą.
-Ja ciebie też- odpowiedziałam.- Czy to znaczy, że możemy dołączyć do Roberta i Cartera?
-Tak, chodźmy- pociągnął mnie za rękę w stronę samochodu.
Wsiadłam za kierownice i odjechaliśmy w stronę restauracji 'Essuelte'.
-Wiesz, jutro jadę do szpitala. W końcu zdejmą mi gips- odezwal się chłopak, wskazując na rękę.
-To dobrze- uśmiechnęłam się do niego.
Po kilku minutach bylismy już na parkingu przed budynkiem. Restauracja była bardzo ekskluzywna, tylko do takich chodził mój ojczym. Weszliśmy do środka. W korytarzu przywitał nas mężczyzna, któremu powiedzielismy, że chcielibyśmy dołaczyć do pana Reynoldsa. Zaprowadził nas do czteroosobowego stolika.
-Siadajcie dzieci- wskazał dwa wolne miejsca Robert. Usiedlismy i dostalismy menu. Po kilku chwilach złożyliśmy zamówienie, a kiedy odszedł kelner, Robert znów się odezwal:- Mam dla was wiadomość- wskazał palcem na mnie i Cartera.- Wyjeżdżam do Francji na przynajmniej półtora roku, a wy razem ze mną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz