expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

Strony

wtorek, 28 października 2014

Rozdział piętnasty

Przez chwilę w ogóle się nie odzywaliśmy, nikt z nas. Ciszę mącił jedynie delikatny dźwięk skrzypiec.  Przetwarzałam informację w swojej głowię tak szybko, jak to tylko możliwe. Czy on właśnie powiedział, że wyjeżdżamy... my? Na półtora roku? Czy on oszalał? Wciąż siedzieliśmy w ciszy, gdy nagle usłyszałam głos Jake'a.
-Przepraszam, ale muszę wyjść- odsunął krzesełko i wyszedł.
Wiedziałam, że Carter zaraz wybuchnie. Pięć... cztery... trzy... dwa...
-Czy ty oszalałeś?! Nie interesowałes się nami od tak dawna, żylismy praktycznie sami, a teraz wyskakujesz z wiadomoscią, ze polecimy sobię do Francji? Na półtora roku? Jak szczęśliwa rodzinka? A co z moimi treningami? Ja nigdzie z tobą nie lecę!-krzyczał Carter. Byłam pod wrażeniem, Mój brat jeszcze nigdy nie przeciwstawił się Robertowi.- Wychodzę stąd.- sięgnął po swoja torbę, która leżała pod stołem i wyszedł. Ja wciąż siedziałam przy stole, kiedy odezwałam się:
-Carter ma rację. Przez tyle lat radziliśmy sobie sami, przecież mamy dom. Ty możesz lecieć, ale my zostajemy. Carter nie może zawalić treningów, ja zresztą też. Nie byłam na treningu od dwóch tygodni.
Robert nic nie odpowiedział.
-Możesz powiedziec kelnerowi, żeby nie przynosił tych dań. Do widzenia Robercie- wstałam od stołu i poszłam w ślady chłopaków.
Wyszłam na zewnątrz, ale nie było ich. Rozjerzałam się po parkingu i zobaczyłam ich opierających się o mój samochód. Podeszłam bliżej i zobaczyłam jak Carter oddaje papierosa Jake'owi.
-Możemy jechać?- zpaytałam, stając koło samochodu.
-Taa, otwórz samochód- mruknął Carter.
-Już, tylko skończe palić- wskazał na papierosa trzymanego w dłoni.
-Carter, wsiadaj już.- brat spełnił moją prośbę, a ja odezwałam się znów do Jake'a: -Palił?
-Dziwisz mu się? Wkurwił się, ale pociągnął tylko raz.
-Mhmm, okej. Możemy już jechać?
-Tak- rzucił papierosa na ziemię i nadepnął go, by zgasić.- Co teraz będzie?- odezwał się znów, gdy otworzył drzwi do samochodu i wsiadł do niego.
-Nie mam pojęcia, ja nie...
-Nie możesz wyjechać- przerwał mi.
-Wiem.
Odwiozłam Cartera do domu, a potem jake'a. Kiedy zatrzymalam się pod jego domem, zapytał:
-Wejdziesz na chwilę?
-Jeśli chcesz- uśmiechnęłam się do niego delikatnie, choć wcale nie było mi do śmiechu. Miałam zupełny mętlik w głowie.
-Chodź.
Wysiedliśmy z samochodu i przeszliśmy trawnikiem do drzwi. Jake nie wziął kluczy, więc zadzwonił, a drzwi znów otwarła nam jego siostra.
-Czy ty chociaż raz w życiu mógłbyś wziąć klucze idioto?
-Zamknij się- syknął do niej. Wziął mnie za rękę i pociągnął do swojego pokoju.
Rzuciliśmy się na łóżko i zaczęliśmy rozmawiać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz