Nasz namiętny pocałunek przerwał dźwięk przychodzącego sms'a. Wzięłam swój telefon i odczytałam wiadomość od Cartera: "Uważaj, Robert przyjeżdża do domu.". Na co ja odpisałam mu: "Za późno".
-Kto napisał?- zapytał Jake.
-Carter, ostrzega przed sam wiesz kim- odpowiedziałam, wskazując palcem na dół.
-No to chyba trochę za późno...- mruknął Jake.- Ale Robert wydaje się całkiem miłym facetem.
-Taa, wydaje. Póki nie masz nic wspólnego z jego kasą.- wyznałam prawdę Jake'owi.- Dobra, ja się pójdę przebrać, potem zrobię lunch Carterowi i możemy coś porobić- uśmiechnęłam się do chłopaka.
-Okej.
Weszłam do swojej garderoby i wybrałam z niej parę jeansów z wysokim stanem i beżową koszulę kopertową. Szybko się przebrałam. Na nogi założyłam szpilki i dobrałam torebkę w tym samym kolorze co koszula. Będąc gotowa, wyszłam z garderoby.
-Wyglądasz zajebiście- powiedział chłopak, siedzący wciąż na moim łóżku.- To może wspólnie zrobimy lunch Carterowi, a potem gdzieś pojedziemy, co?
-Dobrze, więc chodźmy.- zeszliśmy w dół schodami. Z dołu dało się słyszeć rozmowę Roberta przez telefon. Typowy Robert, cały czas praca, telefon i pieniądze. Weszliśmy do kuchni, gdzie jak zwykle panował ład i porządek. Wspólnie z Jake'iem przygotowaliśmy dla Cartera kanapki z masłem orzechowym i czekoladą. Przyniosłam torbę sportową brata, do której włożyłam trzy butelki z wodą, pojemnik z kanapkami i strój sportowy Cartera. Jak mogłam zapomnieć o zawodach międzyszkolnych, o których mówił od ponad miesiąca?
-Okej, więc możemy jechać.- odezwalam się do Jake'a.
-Gdzie jedziecie? Mecz zaczyna się dopiero za dwie godziny.- powiedział Robert, wchodząc do kuchni.- Nie możecie posiedzieć tutaj? Ze mną?
-Wiesz Robert, nie obraź się, ale wolimy inne towarzystwo- odpowiedziałam opryskliwie, biorąc torbę brata i kierujać sie ku wyjściu.
-Poczekaj Naomi.- powiedział, a ja odwróciłam się.- Ja wezmę jego torbę, zostaw ją koło wyjścia.
-Dobrze. Do widzenia Robercie.
-Do widzenia- usłyszałam za sobą głos Jake'a.
Wsiedliśmy do samochodu i poczułam mocny dotyk Jake'a na swoim ramieniu. Przytulił mnie do swojej klatki piersiowej i szepnął:
-Nie przejmuj się, jedźmy już.
Pokiwałam tylko głową, odpaliłam samochód i odjechaliśmy.
PERSPEKTYWA JAKE'A
-Skręć w lewo- kierowałem Naomi.-Okej, a teraz skręć w prawo na parking.
-Po co my tu w ogóle przyjechaliśmy?-zapytała dziewczyna.
-Tu jest taka kawiarnia, dokładnie kawiarnia mojego kumpla. Lody, ciastka, kawa. Co tylko chcesz, przepyszne.
-Mmm, okej. Chodźmy.- wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do kawiarni. Stając przy ladzie, zapytałem Naomi:- Na co masz ochotę?
-Ja poproszę kawę mrożoną.
-Okej, ja to samo- uśmiechnąłem sie do chłopaka za ladą.
Usiedliśmy przy stoliku i gadaliśmy. Gadaliśmy o wszystkim i popijalismy kawę. Tak zleciały nam dwie godziny. Zebraliśmy się z kawiarni i szybko pojechaliśmy do szkoły Abreites, gdzie miał odbyć się mecz koszykówki. Dojechaliśmy na miejsce po piętnastu minutach. Weszliśmy na boisko i zjeliśmy miejsca w pierwszym rzędzie. Naomi przywołała ręką brata.
-Robert miał ci przywieźć torbę z rzeczami.
-Mam już- uśmiechnął się do niej. - Pyszne kanapki.
-To dobrze. Słuchaj Carter, rozwalcie ich. Trzymaj się, kocham cię.
-Ja ciebie też. Damy radę!- krzyknął i pobiegł na boisko.
Jak oni się dobrze dogadują, nie to co ja i Daphne. Oni się naprawdę kochają. Wspierają się. TO jest po prostu nie możliwe.
Nagle poczułem jak zaczynają drżeć mi ręce i nogi. WIedziałem co się szykuje. Nie brałem od ponad 24 godzin, głód powrócił. Nic nie było wstanie tego zagłuszyć, nawet świadomość, że jeśli wezmę, stracę Naomi. Za bardzo potrzebowałem koki.
-Naomi... Przepraszam, ale pójdę jeszcze do łazienki przed meczem.
-Okej, nie ma sprawy.- usmiechnęła się do mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz