Miałem swiadomość, że gdy Naomi się dowie, że znowu brałem, stracę ją na zawsze. Odkręciłem zimną wodę i oblałem sobie twarz. Musiałem się uspokoić, żeby nie dać po sobie poznać, że potrzebuję dragów. Nie miałem nic przy sobie. Co ja mam teraz zrobić? Mecz zaraz się zacznie. Nie dam rady tam wysiedzieć bez niczego. Muszę tam iść, żeby Naomi nic nie podejrzewala. Jeszcze raz oblałem sobie twarz zimną wodą. Wyszedłem pośpiesznie z łazienki i skierowałem się ku boisku. Przez całe ciało przechodziło mi milion drgawek. Po drodze na boisko stał automat z napojami. Zatrzymałem się i kupiłem sobie wodę. Szybko ją odkręciłem i wypiłem prawie połowę. W końcu dotarłem na boisko i zająłem miejsce koło Naomi.
-Przepraszam, ze tak długo- odezwałem sie do dziewczyny, chowając ręce do kieszeni bluzy.
-Nic się nie stało- uśmiechnęła się do mnie, gdy odezwał się gwizdek sygnalizujący rozpoczęcie meczu. Naomi usiadła prosto, skupiając się na meczu. Ja niestety nie mogłem się skupić, myślałem cały czas o mojej sytuacji. Jeśli teraz nie wezmę głód będzie co raz większy, ale może wtedy uda mi się to pokonać? Mecz trwał dwie godziny. Po zakończeniu nie mialem pojęcia jaki był wynik, ani kto wygrał. Wtedy podbiegł do nas Carter i czterech chłopaków.
-Byliście najlepsi!- krzyknęła Naomi, wstając i przytulając ich do siebie.
-Taak, mamy złoty puchar!- krzyknął blondyn i podniósł trofeum do góry.- Aaa, no i kanapki też były dobre.- wszysycy zaczęli się śmiać.
-Jake- usłyszałem swoje imię, więc podniosłem wzrok.- To są przyjaciele Cartera. Nash, Hayes, Cameron i Matt- pokazywała po kolei.- Chłopcy to jest Jake.
-Cześć.- przywitaliśmy się. Chwilę gadaliśmy o tym, że przed wypadkiem też grałem w kosza, o zawodach, o kolejnym meczu i ogólnie o koszykówce. Zapomniałem o tym co mnie męczyło.
-Przepraszam Naomi, mogę cię na chwilę porwać?- podszedł do nas jakiś koleś.
-Oo Andy, jasne.- odpowiedziała mu dziewczyna i poszła za nim.
PERSPEKTYWA NAOMI
-Co tam Andy ciebie słychać? Dawno się nie widzieliśmy- powiedziałam do chłopaka. Był on trenerem chłopaków i miał dwadzieścia lat. Był mega przystojny.
-U mnie wszystko w porządku, dzisiaj kolejne zwycięstwo.- uśmiechnął się do mnie czarująco.- A co u ciebie?

-Uważaj!- usłyszałam za sobą glos trenera.
O co Jake mógł się wkurzyć? Przeicież nawet między nami nic nie ma. Co z tego, że pocałował mnie dwa razy? Sądzi, że to już nas czyni kimś więcej niż tylko znajomymi? Fakt, był dla mnie cholernie ważny. Nie chciałam zeby znowu zaczął ćpać. Chociaż Andy'ego znam dłużej niż Jake'a, ten drugi był dla mnie ważny, bardzo. A Andy? Andy to tylko znajomy, którego spotytkam każdego weekendu podczas meczów brata.
W końcu dogonilam Jake'a.
-Gdzie ty idziesz?- zapytałam, stając mu na drodze.
-Nie chcę ci przeszkadzać- popchnął mnie delikatnie, ominął i znów odszedł.
-Jake!- krzyknęłam, a chłopak odwrócił się.- Co ty wygadujesz?- podbiegłam do niego i go przytuliłam, jednak nie odwzajemnił uścisku. Wtedy usłyszłam głos Roberta:
-Jedziemy z Carterem na kolację, mamy nadzieję, że też dołączycie. Jedziemy do 'Essuelte'.
-Tak, Robercie. Dołączymy. Daj nam 10 minut- powiedziałam ze łzami w oczach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz