-Hey, co się stało? Czemu siedzisz tu na deszczu?- zapytałem siadając obok niej na ławce i zdejmując swoją kurtkę.
-Nic się nie stalo, nie twój interes- odparła sucho.
-Pewnie ci zimno- powiedziałem nie zrażony jej tonem i zarzuciłem jej moją kurtkę na ramiona. Ona tylko siedziała i się nie odzywała, postanowiłem, że zrobię to samo. Deszcz padał co raz mocniej. Patrzyłem przed siebie, rozmyślając o dziewczynie siedzącej koło mnie, za to w ogóle nie myślałem o swojej wielkiej miłości. Nagle dziewczyna się poruszyła, odwróciłem głowę w jej stronę, a ona ukryła twarz w dłoniach i znów zaczęła płakać. Wyciągnąłem z kieszeni spodni paczkę papierosów i zapalniczkę, z paczki wziąłem jednego i podstawiłem dziewczynie obok paczkę pod nos, proponując jej papierosa. Dzwignęła głowę i wyjęła jednego papierosa z paczki i zapaliliśmy. Paląc siedzieliśmy w ciszy, gdy nagle usłyszałem głos:
-Dziękuję, że tu ze mną siedzisz, choć nawet mnie nie znasz.- głos należał do przepięknej dziewczyny siedzącej na ławce tuz obok mnie.
-Nie ma za co- uśmiechnałem się do niej delikatnie, choć wcale nie miałem powodów do uśmiechu, wróciły do mnie myśli o Ann. Jestem nikim, przez to wszystko tak sie stoczyłem, że jestem nikim. Jestem beznadziejny.- Jestem Jake.- podałem jej rękę.
-A ja Naomi- odwzajemniła gest i uścisneliśmy sobie ręce. Przypatrywała mi się piękna dziewczyna, z brązowymi, głebokimi i mądrymi oczami.
-Co się stało, że siedzisz tutaj w deszczu?- zapytałem gasząc papierosa i wyrzucając go do kubła na śmieci stojacego obok.
-Chcę być sama, pewien... chłopak mnie zranił. Był miłoscią mojego życia i nagle wszystko prysło, tak po prostu. Powiedział mi, że zrywa ze mną. I tyle, nic więcej. Jestem dla niego nikim. Jestem załamana. W dodatku jestem tu nowa, przeprowadziłam się trzy dni temu i mam teraz nową szkołę.
-Coś o tym wiem. To znaczy o zerwaniu...- trochę się speszyłem.- Będziesz chodzić do Stanfford?
-Tak, słyszałeś o tej szkole?
-Noo tak, w zasadzie chodzę do niej.
-Do której klasy?
-Do pana Dixona.
-Ejj, ja też- Naomi rozchmurzyła się, a nawet zaczęła się uśmiechać. Miała przepiękny uśmiech, cała była piękna. Nie mogłem uwierzyć, że pomyślałem tak o jakiejś dziewczynie po zerwaniu z Ann.
-Może odwiozę cię do domu?- zapytałem w końcu. Naomi była cała mokra, a makijaż spływał jej po policzkach.
-Dziękuję.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechalismy w skazanym przez Naomi kierunku.
-Coś o tym wiem. To znaczy o zerwaniu...- trochę się speszyłem.- Będziesz chodzić do Stanfford?
-Tak, słyszałeś o tej szkole?
-Noo tak, w zasadzie chodzę do niej.
-Do której klasy?
-Do pana Dixona.
-Ejj, ja też- Naomi rozchmurzyła się, a nawet zaczęła się uśmiechać. Miała przepiękny uśmiech, cała była piękna. Nie mogłem uwierzyć, że pomyślałem tak o jakiejś dziewczynie po zerwaniu z Ann.
-Może odwiozę cię do domu?- zapytałem w końcu. Naomi była cała mokra, a makijaż spływał jej po policzkach.
-Dziękuję.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechalismy w skazanym przez Naomi kierunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz